Bajkomania kontra MAMA

Zostałam wychowana bez bajek. Strasznie brzmi to wyznanie? Ależ nie 🙂 Moi rodzice nie byli nadopiekuńczy ani perfekcyjni w sposobie wychowywania córeczki. Mieszkałam na wsi na tzw KOŃCU ŚWIATA, a prehistoryczny telewizor odbierał tylko dwa kanały: TVP2 i Polsat. Niestety ich bajkowa oferta była zerowa w tamtym okresie. Era telewizji satelitarnej nastała w późniejszym dzieciństwie, kiedy byłam już „za duża” na bajki.                                     Dziecku nie zabraniałam oglądać telewizji, początkowo nawet nie przykuwała jego uwagi. Tylko początkowo… Czytaj dalej

dwa modele ojcostwa – w tych pierwszych chwilach

Każda kobieta chciałaby mieć idealnego ojca dla swoich dzieci, niestety nie zawsze udaje nam się go znaleźć. Mężczyzna może być fantastycznym facetem, partnerem, ale do roli ojca zwyczajnie się nie nadawać. Nie dowiemy się jakim ojcem dopóki nim nie zostanie.Przetestowałam dwóch kandydatów, jeden z nich nawet nie spróbował nim być , drugi jest idealny.  Czytaj dalej

Planowanie…Podejście drugie

Z poczęciem drugiego dziecka już mi się tak nie śpieszyło. Nie miałam kandydata, a sama jeszcze musiałam dorosnąć. Swojego męża również poznałam  podczas pracy sezonowej, po ukończeniu technikum 🙂 , tym razem byłam ostrożniejsza. Zaiskrzyło między nami dzięki sąsiadującym ze sobą kasom fiskalnym. Takie to romantyczne :).
We wrześniu , po roku bycia razem, zaczęły się moje problemy zdrowotne. Ginekolog zauważył spore torbiele na jajniku. Zlecił badania i uprzedził mnie o endometriozie, która objawia się w taki sposób. Na tamtą chwilę wiedziałam, że ta choroba utrudnia zajście w ciążę. Miałam koleżankę, która od dłuższego czasu bezskutecznie starała się o poczęcie dziecka. Odrzuciłam te myśli daleko, nie miałam nawet diagnozy. Zrobiłam badania krwi m.in. antygen nowotworowy. Po odebraniu wyników zbladłam. Poprosiłam o recepcjonistę o pomoc, co to może oznaczać. Kazał niezwłocznie zgłosić się do lekarza. Wyszłam stamtąd zalana łzami. Nie wiedziałam co robić. Siedząc na ławce w parku, patrzyłam przerażona na wysoki wynik „ozdobiony” strzałkami i wykrzyknikami. Myślałam, że dopadł mnie nowotwór, w tak młodym wieku. Czytaj dalej

Krokiem w dorosłość – świadome decyzje czy nieodpowiedzialne wybory ?

Każda nastolatka w myślach układa swój życiowy plan : Kim by chciała zostać? Jaki powinien być jej mąż? Ile planuje pociech?. Takie pytania  wielokrotnie padają z ust dziewczyn, czy to w zabawie czy podczas osobistych refleksji. Tak też było w moim przypadku: studia, satysfakcjonująca praca (o ile taka istnieje 🙂 ), kochający mąż a na końcu stabilizacja i mały różowy bobas, może nawet dwójka…
Niestety nie udało mi się zachować tego schematu i zaczęłam od końca.Nigdy nie byłam typem wagarowicza, imprezowiczki – nie usprawiedliwiam się, po prostu tak było. Można powiedzieć, że byłam kujonem :).Przyswajanie wiedzy przychodziło mi w bardzo łatwy sposób, planowałam wykorzystać taką zaletę w przyszłości.
Po ukończeniu gimnazjum, znalazłam wakacyjną pracę nad morzem – takie miłe uczucie odciążyć rodziców, zarobić własne pieniądze a przede wszystkim wyrwać się z ponurej wsi.Tam poznałam „czarującego” chłopaka (nie można określać mianem mężczyzny-nastolatka). Początkowo był to zwykły kolega,który ładne bajki opowiadał. Urzekła mnie historia jego dotychczasowego życia. Mimo świadomości jego licznych wad i błędów  brnęłam w „to”. Myślę, że chciałam go z resocjalizować. Uległam… Uczynił ze mnie prawdziwą kobietę – tak to nazywał,mimo woli. Nie pragnęłam tego , nie było to w stylu „szarej myszy”.Szantaż emocjonalny i szczeniacka miłość namieszały w mojej głowie.
Stało się to krótko po rozpoczęciu roku szkolnego. On wyjechał do szkoły, ja nagle zaczęłam się źle czuć. Nieświadoma sytuacji początkowo zwaliłam winę na chorobę lokomocyjną. Później, w ukryciu przed całym światem zrobiłam test… jeden… drugi… Dopiero za piątym razem wskazał wynik pozytywny. Załamałam się. Twórca mojej kobiecości zaproponował aborcję- stanowczo odmówiłam. Skoro bezmyślnie naważyłam sobie tego piwa,  muszę je wypić.
Nie miałam nikogo, komu mogłabym się zwierzyć czy zasięgnąć rady. Bałam się oceny i określenia „PUSZCZALSKA”. Na pierwszym USG, kiedy lekarz ostatecznie potwierdził fakt, że jestem w ciąży nie potrafiłam spojrzeć w ekran.Nie umiałam się cieszyć. Byłam zawiedziona , dlaczego akurat mi. Wylałam morze łez, ba nawet ocean. Ojca dziecka nie interesowały moje uczucia,obawy. Nie odwiedzał mnie,byłam z tym wszystkim sama.
Moim rodzicom bałam się powiedzieć, to takie ogromne rozczarowanie. Po pewnym czasie mama sama zauważyła.Pękłam… Tak bardzo jej potrzebowałam. Tata nie mógł w to uwierzyć. Spotkałam się z krytyką bliskich. Z resztą czego mogłam oczekiwać? Oklasków?
Wychowawczyni w szkole nie mogła uwierzyć. -Jak ta cicha,spokojna ,dobra uczennica? Nie umiałam odpowiedzieć,sama nie wiedziałam. Rówieśnicy i inni uczniowie patrzyli na mnie z pogardą , kiedy „turlałam” się z brzucholem po szkolnych korytarzach. Ich wyrazy twarzy mówiły jedno ” Taka gówniara, a już wpadła”-mieli przecież rację. Nie poddawałam ani nie załamywałam. Złe samopoczucie ,zmęczenie nie zniechęciły mnie do nauki. Mama postawiła warunek: nie podejmie pracy,wychowa moje dziecko,ale ja muszę skończyć szkołę. Nie widziałam innej opcji, nie chciałam porzucić szkoły.
W 43 tc urodziłam sporego,zdrowego synka, który odtąd był całym moim światem, nic się więcej nie liczyło.Co działo się potem? Nic zaskakującego. Czar miłości i obietnic prysł ,a ja z synkiem zostaliśmy sami.Ojciec dziecka musiał odpocząć, wyszaleć się podczas wakacji w nadmorskiej miejscowości.
Dziś moje dziecko ma 8 lat. Nie żałuję jego przyjścia na świat choć to sprawiło, ze musiałam dorosnąć w szybszym tempie. Urodziłam dziecko sama będąc  dzieckiem, nie byłam na to gotowa. Chwile, które mogłam spędzić z przyjaciółmi, imprezy, shoppingi  zamieniłam na kaszki, brudne pieluszki i kolki. Nie miałam czasu między karmieniami na łzy, użalanie się. Uważałam ,że tak musiało być ,rodzaj nauczki. Bywało naprawdę ciężko , mama później podjęła pracę ,ja wracałam ze szkoły , przejmowałam opiekę nad maluchem i uczyłam się(w technikum było sporo nauki, nie miałam taryfy ulgowej). Wszystko da się  pogodzić, trzeba tylko chcieć. My, kobiety mamy niesamowitą moc, potrafimy przejść wiele nie poddając się. Miałam niesamowity bodziec do walki, szczęście mojego dziecka i nikt nie jest w stanie Ci tego zastąpić. Żaden „frajer”, któremu się znudziłaś, nie jest wart Twoich relacji z dzieckiem. Nie zabiegaj , nie poniżaj się by zyskać jego marne uczucia. Boli ,ale kiedyś przestanie bo po burzy zawsze wychodzi słońce. Ja już o tym wiem, teraz kolej na Ciebie…

.